sobota, 2 maja 2015

PROSZE PAŃSTWA OTO KRZAK....

Jak to mówią - szewc bez butów chodzi...
Założyłam sobie blog, żeby móc sobie niezobowiązująco popisać. Żeby sobie twórczo pochodzić w kapciach, szlafroku, taka niedoczesana, nieumalowana.
No ale jak się okazało całą moją energię twórczą wykorzystuję na pisanie w magazynie, wyobraźnię na pijar jaki uprawiam w tym magazynie oraz na rzecz pewnej autorki, a czas jaki mi został spędzam na portalu społecznościowym pełniąc funkcję pijarki właśnie.

I tak blog sobie został sam w kącie. 
Ale przyszedł żal, tym bardziej, że niedługo będę musiała ograniczyć swoją pracę przy komputerze i przy książkach. I chciałabym móc wtedy spożytkować resztki sił wzrocznych na przyjemność, pasję.

A więc zaczynamy po raz kolejny.
Ale będzie tym razem inaczej. Na początku o moim nowym hobby. Ogrodniczym. O tworzeniu własnego ogrodu.
Pomysł założenia ogrodu na miejscu warzywnika oraz innych chaszczy, pozostałych jeszcze po poprzednim właścicielu zrodził się z konieczności. Mieszkam na terenie zalewowym. I choć powodzi nie ma co roku, to Wisła w okresach obfitych opadów rozlewa się na międzywale, a potem cofając się do koryta, pozostawia za sobą liczne kałuże w zagłębieniach i krzakach, a w nich miliardy komarów.

Wierzcie mi, że bywa, że w gorący letni dzień szło się pielić warzywa ubranym w polar, dresy i skarpetki. 
Nie wiem, może prawdą jest, że do komarów można się przyzwyczaić. Ja nie mogłam. I zaczęłam się poważnie zastanawiać nad "przekwalifikowaniem" sporego kawału ziemi, jaki miałam do dyspozycji. 

To było dwa lata temu.Myśli moje najpierw były nieśmiałe. Zupełnie nie wiedziałam od czego zacząć, poruszałam się jak dziecko we mgle. Jednak, bądź co bądź będąc terapeutą, tupnęłam na siebie nogą i wstrząsnęłam z całej siły: "Zamiast się zastanawiać ruski rok, zrób pierwszy krok."

Odpaliłam więc komputer i tak jak kupowałam sobie książki, ciuchy, spodnie, buty, meble - weszłam na allegro do działu ogród.


Nie powiem Wam, dlaczego mój wybór padł na mahonię. czym się kierowałam, nie bardzo kojarzę. Ale zapewne tym, że jej podstawowym walorem dekoracyjnym są zimozielone liście, które na brzegu są zaopatrzone w ostre kolce. Mimo, że generalnie to krzak zimozielony, to jesienią niewielka część liści  atrakcyjnie się przebarwia na czerwono i opada, te zaś, które nie opadły zimą przybierają ciemną, mahoniową barwę. Że jej wielką ozdobą są jaskrawożółte kwiaty kwitnące na przełomie maja i kwietnia. Że jej owoce mają kształt na niebiesko zabarwionych jagód i gałęzie są gęsto nimi obsypane przez wiele miesięcy prezentując się niezwykle efektownie.


Oto on. Mój Pierwszy Bohater Ogrodu - Mahonia.
A następnym razem Wam napiszę, jak się ona dzisiaj ma oraz o tym, jaki jest z niej pożytek.


Miłego dla Was :)


Moja PIERWSZA BOHATERKA. Dzisiaj ma jakieś 60 cm, ale kiedy ją kupowałam była niemowlakiem w pieluchach. Miała ze dwadzieścia centymetrów, może 25. 






8 komentarzy:

  1. czyli zdjęcie sprzed 2 lat? taki był "na dzień dobry"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie. Zdjęcie sprzed kilku dni.

      Usuń
    2. uuu, to krzaki tak powoli rosną? czy ona taki mikry będzie, taka jego uroda?

      Usuń
    3. Krzaki wolno rosną, fakt. Ale mahonię kupiłam jeszcze w pieluchach. Strasznie malutka była. Kosztowała grosze

      Usuń
    4. to ile lat do "dorosłości" potrzebuje?

      Usuń
    5. każdy krzak długowieczny, czy drzewo, finalną wielkość i wysokość osiąga po 10 latach, no chyba, że kupimy roślinę na kilka lat, to wtedy rośnie szybciej.
      Zazwyczaj rosną średnio 15-20 cm rocznie. Oczywiście są rekordziści jak berberys, albo pieris, te to mają naprawdę żółwie tempo.

      Usuń
  2. Machonia przeurocza! Ładny ma odcień żółtego. Dla mnie niestety ogrodnictwo to czarna magia. Życzę dobrych nowych początków. Chętnie jeszcze wpadnę. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń