środa, 18 grudnia 2013

starcie z mopem czyli sztuka mycia roslin doniczkowych

Właśnie skończyłam zmywać mopem podłogę na klatce schodowej, kiedy zadzwonił telefon. Przeczuwając kto dzwoni i w jakiej sprawie pomknęłam na górę, żeby zdążyć odebrać.
Rozmowie z przyjaciółką oddałam się bez reszty, toteż sprawy przyziemne odfrunęły ze świadomości jak ptaki.
Nie czułam głodu, chłodu a świat złapał wymiar metafizyczny.
I tak minęła godzinka………
Potem było samo życie. Z jego prozą i życiowym metabolizmem…

- Klaudia, byłaś w sklepie?- zapytał z niepokojem małżonek osobisty
- Byłam.
- To od dzisiaj nie używamy cukru?
- No co ty? Cukier się skończył?
- Life is brutal, moja droga. Jadę do miasta, przy okazji zajrzę do sklepu. Pa.

Zamknęły się drzwi a otworzyła się twarz.
- Taż chol#$%^#&^%&*^&, weź to ustrojstwo spod drzwi!!!!!

Od urodzenia byłam upierdliwa i na „wojskowe rozkazy” nie reagowałam, implikując nerwicę na tym tle najpierw u rodziców, potem u siostry, teraz u męża
I tak wiaderko z wodą na klatce zostało.

Na drugi dzień Juniora dopadła gorączka i ból gardła, toteż głowę moją zaprzątnęła nad nim opieka.
W domu zapadła chora cisza. Nagle
trzask, łuup oraz wymowne:

- %%^%(%^*&*&&*&**&&*&*&&*&*&&)&+_+)+&^%%^#$ !!!!!!! pozdrowił mnie małżonek wchodząc na mopa.

„O kurde, wiadro… Zapomniałam…..”
Poczuła się głupio.

Dzisiaj mąż wrócił ze sklepu, wiadra przy drzwiach nie było.
- I co mężu? Zauważyłeś jakieś zmiany na klatce?
- Yyyyyy, nieeee, a co?
- Złośliwiec paskudny!
- Ale o co chodzi?!
- No jak to o co? Wiadra nie ma !!!!!!

Dzisiaj nie ma, jutro myję kwiatki. ..... Umiecie myć kwiatki? No co? Że niby głupie pytanie zadaję.
Własnie nie takie głupie, mili moi.

Oto sztuka mycia kwiatków doniczkowych


Obowiązkowo przed „kąpielą"

Zanim zaczniesz właściwą czynność, najpierw musisz pozbyć się z liści kurzu, w przeciwnym razie w połączeniu z wodą łatwo zamieni się on w błoto. W przypadku dużych roślin kurz usuwa się  specjalną szczotką z piór lub tworzywa sztucznego. Do usuwania kurzu z małych roślin świetnie nadje się mały fotograficzny pędzelek  z pompką, albo pędzelek do malowania.

Dla małych i malutkich

Rośliny o drobnych, ale mocnych listkach powinny być czyszczone przez spryskiwanie. Pamiętaj jednak, by nie pozostawić na nich kropelek wody, zwłaszcza jeśli kwiatki doniczkowe stoją na parapecie okna od strony południowej.

Małe rośliny, których liście są  pokryte włoskami nie powinnaś myć za pomocą rozpylacza, gdyż są one zbyt delikatne. Umyć je możesz poprzez zanurzanie. Uchwyć mocno doniczkę, ściskając łodyżkę pomiędzy palcami i jednocześnie przytrzymując dłonią ziemię. Następnie roślinę  obróć korzeniami do góry, zanurz we wcześniej przygotowanym wiadrze z letnia wodą i delikatnie nią zamieszaj. Usunięte wtedy zostaną kurz i nieżywe insekty, a roślina nabierze świeżego blasku. Gdy jest bardzo brudna, do wody dodaj odrobinę szarego mydła. Po umyciu nie zapomnij wypłukać roślinki w letniej wodzie.

Dla dużych prysznic rasowy

Jeśli twoje duże kwiatki doniczkowe o grubych, mięsistych liściach nie są bardzo brudne, przetrzyj ich liście wilgotną szmatką. Podczas tej czynności przytrzymuj liście dłonią od spodu. Ale kiedy  uważasz, że rośliny są jednak bardzo brudne możesz je obmyć, spryskując je prysznicem w łazience. Kwiaty ustaw w wannie lub brodziku. Wcześniej umieść w ich odpływie specjalne sitko, gdyż podczas tego zabiegu część ziemi z doniczek może zostać wypłukana przez wodę i zatkać rury odpływowe.

Aby uniknąć zbytniego nawilgocenia ziemi w doniczkach przykryj  je foliowymi woreczkami. Pozwoli to także na dokładniejsze spryskiwanie liści bez obawy wypłukania dużej ilości ziemi.

Używaj wody letniej i niezbyt silnego jej strumienia, gdyż może on zniszczyć nowo zawiązujące się pędy.
Regularne kąpiele pomogą usunąć kurz i martwe insekty z powierzchni kwiatków doniczkowych. Zabiegi tego typu najlepiej jest wykonywać na początku dnia, by pozostawić roślinom czas na obeschnięcie. Powinny schnąć w dość przewiewnym miejscu, lecz nie w przeciągu.

piątek, 13 grudnia 2013

słodycz dla bogow czyli ratunkowy blok czekoladowy

Oto przepis na domowej roboty blok czekoladowy, który sprawi, że w trudnych momentach poczujesz się o niebo lepiej jedząc coś tak pysznego lub umili życie znękanemu nauką dziecku.. Zamiast więc biec do sklepu po kolejną ulubioną tabliczkę, zrób ją sama!

- Mamoooo! – rozległ się w przedpokoju krzyk Juniora szeptem teatralnym.
- Czy dzisiaj w końcu dacie mi się skupić na pracy?! – odpowiedziałam dźwięcznym i donośnym glosem, tak dla kontrastu.
- Oj mamooo, nie marnuj czasu na czcze gadanie, tylko chodź i zobacz ja śpi Senior

Poszłam i zobaczyłam. Poduszkę opartą o ścianę, Seniora opartego o poduszkę i „Mitlogię” Parandowskiego opartą o Seniora. 
Po czym tknęłam „Mitologię”, która opadła i tknęła Seniora, który opadł również i ściągnął za sobą poduszkę.

Efekt domina.

Dzisiaj rano przy śniadaniu zagaiłam lekko ironicznie:

- Synu, ile stron wczoraj przeczytałeś?
- Z jakieś 17.
- Toś zaszalał….

- No weź…. przecież to jest jak książka telefoniczna, nie da się czytać normalnie…. – odpowiedział Senior a ja padłam na te słowa zabita na miejscu.

I tak sobie myślę i myślę, i nachodzą mnie różne psie myśli. Może jednak dać szansą Parandowskiemu. Umilę więc czytanie dziecku-zniechęconemu...

...  blokiem czekoladowym domowej roboty (pycha!!!)

Blok czekoladowy - składniki:

35 dag czekolady deserowej (czyli 3,5 tabliczki, 0,5 zjadamy podczas roboty, żeby nas nie kusiło)
1 i 1/3  szklanki śmietany kremówki (czyli ze dwa kubki małe, po150 ml)
20 dag herbatników petitków (bez czekolady rzecz jasna)
10 dag rodzynek lub innych owoców tudzież sparzonych, rozdrobnionych (ale nie na miazgę) orzechów włoskich
1 łyżka rumu lub innego aromatycznego alkoholu (wersja hard dla dorosłych)

Blok czekoladowy - sposób przygotowania:
Śmietanę mocno podgrzewamy, wrzucamy połamaną czekoladę i mieszamy do roztopienia. Studzimy i schładzamy w lodówce. Potem ubijamy z rumem na puszystą masę. Wsypujemy rodzynki, czy co tam chcemy i połamane herbatniki (część łamiemy na większe kawałki, a resztę całkiem rozkruszamy).
Masę wlewamy do foremki wyłożonej folią aluminiową. Wstawiamy do lodówki na co najmniej 6 godzin. Najlepiej na  noc.
Nasza czekolada może nie być zupełnie twarda, ale... ale czy to ważne...? ;)

czwartek, 12 grudnia 2013

piernik niepiernik czyli swieta z dzieckiem

Każde dziecko lubi coś tworzyć. A kiedy zrobione przez niego dzieło jest doceniane, wtedy na pewno zrobi to na nim ogromne wrażenie i zaprocentuje gotowością do nowych wyzwań. Przy okazji świąt proponuję wam przepis na ciasto, które niemal od początku do końca mogą zrobić wasze pociechy. oto przepis na piernik - niepiernik.

- Cześć. Mam dzisiaj wolne przedpołudnie, może pójdziesz ze mną do sklepu meblowego? Doradzisz mi z tym łóżkiem.... - odezwała się prosząco sąsiadka Dorota.
- Może nie w tej chwili. Dzieci pieką piernik i wolałabym na wszelki wypadek pozostać w pobliżu placu boju.
- W południe może być? Nawet lepiej, bo o tej porze zazwyczaj jest dużo mniejszy ruch w sklepach. Ale muszę dzisiaj kupić to łózko choćby nie wiem co, bo się w końcu pode mną...... Czekaj, co robią chłopaki?! Piernik? Czy ty nie przesadzasz z tym przysposobieniem do życia w rodzinie? Przecież to skomplikowane ciasto! - zapaliła się Dorota
- Spokojnie. To Piernik - Niepiernik. Robi się go tak prosto, jak te twoje ulubione ciasta z torebki. Ale jaka radość z "czynienia"!
- No a miód i inne bajery? - Dorota najwyraźniej szukała słabego punktu w procesie tworzenia.
- Nie ma żadnego miodu. Właśnie na tym polega dowcip, że ciasto smakuje jak piernik, a piernikiem nie jest.
- O matko, to jakie  dodajesz składniki?

Przepis na piernik - niepiernik
Składniki:
2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 szklanka mleka
1/2 rozpuszczonej i ostudzonej margaryny
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka cynamonu (mogą być 2, jak kto lubi intensywny smak)
2 łyżki kakao
1 jajko

- No i? - Dorota z uporem drążyła dziurę w całym.
- No i wrzucasz to wszystko do malaksera, mieszasz na jednolitą masę i wylewasz na małą blachę wysmarowaną tłuszczem i posypaną mąką (albo jak tam robisz po swojemu, papier itp). Nagrzewasz piekarnik na 180 stopni i pieczesz, aż boki odejdą od blachy i ciasto na wierzchu pęknie wzdłuż.
- Nie wmówisz mi, że takie COŚ smakuje jak piernik?!
- Kochana. Dodaj jeszcze garść rodzynek, możesz po upieczeniu przeciąć i posmarować powidłami.
Bomba!
P.S.
Bo to ciasto naprawdę smakuje jak piernik.