sobota, 7 września 2013

mescy kosmici czyli za co kochamy wrazliwcow

Wrażliwy mężczyzna nie zawsze jest doceniany przez płeć piękną. Kobiety często chcą widzieć w facecie wysportowanego twardziela, nierzadko z grubym portfelem, lubiącego wakacyjną rozrywkę w świetnym towarzystwie. Dlatego uwodzenie takich mężczyzn to często misternie układana taktyka składająca się z gestów, spojrzeń, garderoby i miliona innych rzeczy. Jednak oprócz tego typu facetów po ziemi chodzą „kosmici”, którzy lubią poezję, dobrą prozę, kochają przyrodę, wierzą w ludzi. Czy można się zaprzyjaźnić z takim „osobnikiem”? 

- Mamo, daj mi 5 złotych - poprosił syn senior wysiadając z samochodu.
- O rany! - jęknęłam  wyjmując pieniądze z portfela  - Masz, tylko nie wydaj wszystkiego od razu w sklepiku.

Dziecko porwało monetę i pobiegło w kierunku szkoły rzucając pro forma „Fęks mama".

- Czyżbyś żałowała swojemu dziecku kieszonkowego? - spytała zaczepnie Dorota.
- Niee... Znowu zapomniałam odebrać z pralni żakiet Justyny. W portfelu mam kwitek.
- Justyna nie może go odebrać sama? - drążyła Doris, próbując jednocześnie wyjechać z zatłoczonego parkingu.
- Nie. Mieszka w Koszalinie. Będzie ci po drodze pralnia na Malczewskiego?
- Jasne. Zapnij pasy.

Dorota zatrzymała się przed samymi drzwiami, na których wisiała wielka kartka „dzisiaj pralnia czynna od 10.30 - przepraszamy".

- Chcesz czekać, czy wracamy? - spojrzała na zegarek. - Mamy jeszcze 15 minut.
- Poczekam. Chciałabym to dzisiaj załatwić, żeby pozbyć  się w końcu wyrzutów sumienia. Pożyczyłam ten żakiet od Justyny jakieś 3 lata temu, kiedy wracałyśmy wieczorem z parku. Na drugi dzień wyjechałam, potem ona wróciła do Koszalina. W zeszłym tygodniu robiłam gruntowne porządki w szafach i natknęłam się na niego. Pomyślałam, że go odświeżę  i wyślę jej w paczce
- Słuchaj, a Justyna nie przyjeżdża do rodziny od czasu do czasu, chociażby na święta?  Musisz jej ten żakiet wysyłać pocztą? Nie możesz jej go zanieść, kiedy tu przyjedzie?
- Nie. Wolę działać z zaskoczenia. Lubię widzieć ten błysk w oczach, czuć jak rośnie komuś wiara w człowieka.
- Co?!  Klaudia, ona mieszka w Ko-sza-li-nie!  Zasylabizowała Dorota. Jak Ty to chcesz zobaczysz?!
- Wystarczy, że sobie wyobrażę.
- Klaudia.... Ty wierzysz jeszcze w takie rzeczy? W takie wiary w ludzi i błyski w oczach?
- Wierzę. Dorota, ludzie chcą wierzyć w drugiego człowieka i zachwyca mnie fakt, że reagują afektywnie, kiedy utwierdzają się w przekonaniu, iż warto ufać ludziom.
- Mówisz, jakby życie było disneyowską bajką. Life is brutal, moja droga.
- Może uważasz, że to infantylizm, ale ja już kilka razy taki błysk w oczach widziałam.  Pamiętasz, jak ci opowiadałam o Hiszpanie Blazie? Tym, co wysyła mi każdego roku życzenia na święta?
- O tym sierocie z ćwiczeń z fonetyki, który nie grał z wami w karty, bo twierdził, że kłamstwo to grzech? Pamiętam.

- Dorota przestań kpić. Blaz był Katolikiem, przez duże K. Działał prężnie w jakiejś wspólnocie swojego kościoła. Przepełniony był radością życia, człowiek był dla niego KIMŚ. Była wrażliwym mężczyzną, ufał każdemu, kogo znał. Wad ludzkich starał się nie widzieć, za to dostrzegał i doceniał ludzkie zalety.
Lubiłam z nim rozmawiać. Był bardzo oczytany, ale nigdy nie dawał tego poznać komuś, kto zarabiał na chleb na zmywaku na przykład. Potrafił za to ująć tego kogoś chęcią nawiązania przyjaznego dialogu.

- Wiesz, mam pomysł. Zaproś go do siebie. Chętnie poznam to ludzkie zjawisko. Może i mnie wróci wiara w człowieka, jak ty to mówisz..
- Pomyślę. Słuchaj dalej. Pewnego razu stałam z nim w kolejce do dziekanatu, żeby okazać dowód wpłaty za czesne oraz poczynić wymagane formalności w celu kontynuacji nauki. Kolejka była długa, ale czas mi upływał na przyjemnej konwersacji. Tuż przed wejściem stwierdziłam, że wpłaciłam za mało pieniędzy, bo była podwyżka czesnego. Blaz nie zastanawiając się ani chwili wypisał mi czek na brakującą, niewąską sumę pieniędzy.

Byłam lekko zdeterminowana, więc czek przyjęłam, obiecałam dług oddać i poszłam do banku. Bank był nieczynny, więc wróciłam z powrotem  na uczelnię z niezrealizowanym czekiem w garści. Okazało się również, że podwyżka mnie nie dotyczyła i dodatkowe pieniądze nie były mi potrzebne. Jednak Blaza już na korytarzu nie było. Postanowiłam jakoś go odnaleźć.

- No ale po co? Przecież nie zrealizowałaś tego czeku.
- Nie zrealizowałam, ale byłam pewna, że chodzący z głową w chmurach Blaz prawdopodobnie nie zauważy, iż pieniędzy na koncie mu nie ubyło, bo nie przywiązywał wagi do tak przyziemnych spraw, jakimi są wyciągi z banku.
Na drugi dzień udałam się do jego kościoła. Tam miła pani mi powiedziała, że Blaz wrócił do Hiszpanii.
-  Tylko mi nie mów, że zdobyłaś jego adres i wysłałaś czek listem poleconym.
- Lepiej. Schowałam czek do portfela, żeby się nie zgubił i żebym miała go zawsze przy sobie tak na wszelki wypadek. I wyobraź sobie, że ponad dwa lata później wyszłam w pewną niedzielę na spacer do Parku Boulogne. Nagle spojrzałam przed siebie i aż przystanęłam ze zdziwienia. Na ławeczce siedział  Blaz.

-  Blaz! Cześć! Człowieku, tyle czasu minęło!
 Blaz wstał i przywitał się jak dżentelmen.
-  Blaz, co słychać? Nie widzieliśmy się z jakieś trzy lata!
-  Tak, byłem w Hiszpanii...
Zaczął opowiadać co się z nim działo. Był niby taki sam, ale nie widziałam już w jego oczach tej ciekawości, tego blasku. Uciekał ode mnie wzrokiem. W pierwszej chwili pomyślałam, że w jego życiu wydarzyło się coś przykrego.
- O rany....Blaz! - krzyknęłam nagle, bo dotarła nagle do mnie przyczyna tego chłodnego dystansu. - Blaz, przecież ja mam coś dla ciebie! Słuchaj, pamiętasz, pożyczyłeś mi pieniądze na czesne?
- Taaak - powiedział zgaszony.
- No więc Blaz, masz, oddaję ci to.
I wyjęłam z portfela wyświechtany już czek od niego.
 - Widzisz, nie zrealizowałam tego czeku. Proszę,  z powrotem ci go oddaję...

Wrażliwcy żyją także na Marsie

W naszej kulturze panuje stereotyp, że to kobieta, jako płeć piękna i słaba zarazem, ma prawo do wrażliwości. Mężczyzna wzruszać, ani tym bardziej płakać nie powinien, bo to by było objawem słabości emocjonalnej. Jednak u mężczyzn, tak jak u kobiet są twardziele, ale są i osobniki o wrażliwym sercu. Jeśli więc będąc na wakacjach spotkasz atrakcyjnego mężczyznę, wysportowanego i elokwentnego i nagle okaże się, że on wzrusza się losem bezpańskiego psa i śmietnikowego, głodnego kota, jeśli przygarnia trzech swoich kolegów, bo nagle musieli się wynieść ze swojego wynajętego mieszkania, czy jest wolontariuszem w schronisku dla bezdomnych, to nie znaczy, że ma jakiś defekt. Te sytuacje świadczą tylko o tym, że wierzy, że ludzie są dobrzy, a zwierzęta, to są stworzenia boże.

Kiedy spojrzałam w oczy Blaza oddając mu niezrealizowany czek, utwierdziłam się  w przekonaniu, że  jest wrażliwym człowiekiem o dobrym sercu. W jego oczach ujrzałam wielką, szczerą radość, iż utwierdził się w przekonaniu, że ludzie nie są źli... Natomiast ja czułam się tak, jakbym mu zwróciła zamiast pospolitego, bankowego czeku najcenniejszy skarb na ziemi.

Wrażliwy mężczyzna na wagę złota...

Zamiast więc omijać mężczyzn wrażliwców wielkich łukiem, spróbujmy ich zrozumieć. Wejdźmy na ich tory myślenia, aby móc pojąć świat tak jak oni. Będzie to na pewno wartościowe doświadczenie, bo  pokaże nam inny kontekst pojmowania relacji międzyludzkich.

Nie bójmy się zatrzymać, pomyśleć i zrozumieć inny sposób widzenia świata. Będziemy bogatsze i bardziej wartościowe. Jeśli okaże się po wakacjach, że TO NIE TEN, zyskajmy przyjaciela. Pamiętajmy o starej, sprawdzonej maksymie: traktujmy innych tak, jakbyśmy chcieli być traktowani. I nauczmy się szukać ciepła u mężczyzn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz